Kindersztuba po prasku
Ogłada towarzyska silnie powiązana z poczuciem tożsamości lokalnej, tworząca specyficzny mikroklimat praskich podwórek, to coś czego z upływem czasu zaczyna brakować na Pradze, ostatnim bastionie starowarszawskiego klimatu. W czym można było ją upatrywać i dlaczego za nią tęsknimy?
Potyczki wojenne istotnie wpływały na kształtowanie się nastrojów i więzów społecznych, niestety najczęściej na niekorzyść tradycji lokalnych. W przypadku Pragi było zgoła inaczej. Dzięki temu, że przetrwała zawieruchę wojenną i powstańczą z niewielkim uszczerbkiem, stała się jedynym kontynuatorem lokalnej kultury podwórkowej. I chociaż przez dekady można było w taryfie usłyszeć, że „praski to nie warszawski”, to poznając strukturę miejscowych zależności oraz istotę oryginalnej tkanki, można z tą tezą śmiało polemizować, a zarazem być z niej dumnym. Wzajemny szacunek i hierarchia wartości połączona ze społeczną odpowiedzialnością za najbliższe otoczenie, wspólne dobro i lokalny patriotyzm, najlepiej cechują odchodzącą już do lamusa uliczną i podwórkową kindersztubę, która była wykładnikiem zachowań i wzorców przekazywanych na Pradze kolejnym pokoleniom przez „starą gwardię”. Dzięki temu, młodzi czerpali garściami wiedzę o tym co wolno i jak trzeba (niepisane zasady) od starszych, natomiast starsi i seniorzy cieszyli oczy ogólnym porządkiem, nad którym bez pudła panowali. Dlaczego to było ważne? - bo pielęgnowało najważniejsze wartości współżycia społecznego, które zorganizowane było na dwóch płaszczyznach, mikrolokalnym czyli w obrębie jednej lub kilku kamienic i obszarowo w zakresie prawobrzeżnej lokacji. Niestety, w ostatniej dekadzie jesteśmy świadkami jak ten specyficzny i oryginalny klimat praskich podwórek znika, a przyczyn tego jest kilka. Po pierwsze gentryfikacja, która dosyć gwałtownie i mocno dotknęła warszawską Pragę, idący wraz z nią „postęp cywilizacyjny”, który widać najlepiej na nieistniejących już funkcjonalnie podwórkach (brak przestrzeni do wspólnego spędzania czasu, ławek, placów zabaw) zamieniających się głównie w parkingi, oraz anonimowość, która powstała w wyniku intensywnych migracji lokalesów i nowych mieszkańców napływowych. Co to oznacza? A no to, że tracimy na własnych oczach pewnego rodzaju dziedzictwo niematerialne, które chwytnie nazywane było folklorem, gwarą, lokalnymi zasadami, które przez dekady kształtowały postawy i dumnie kontynuowały tradycje przedwojenne.
Anna Datkowska – Założycielka Stowarzyszenia Kolekcjonerzy Czasu zajmującego się dziedzictwem narodowym, Społeczny Opiekun Zabytków, autorka książki „Teoria wyzwolenia. Warszawska Praga” oraz wielu artykułów historycznych. Jest społeczną działaczką na rzecz kultury lokalnej Pragi i nie tylko, wieloletnia współorganizatorka społecznych obchodów Urodzin Pragi. W wolnym czasie zajmuje się fotografią obiektów historycznych. Mówi o sobie „dziewucha z Pragi” bo z tą dzielnicą związana jest od dziecka zarówno duchowo i mentalnie, jak również w zakresie podejmowanych aktywności. W zakresie ratowania dziedzictwa aktywnie działa również w innych częściach kraju.